Zakochałem się po uszy!
Zakochałem się po uszy w saunie!
I nie chodzi o to, że nagle postanowiłem obwieścić moją miłość do sauny, bo ta jest powszechnie znana. Zakochałem się w nie byle jakiej saunie, ale w saunie ukrytej przy samej granicy z Czechami, w uroczym zakątku Polski, czyli w Dusznikach-Zdroju. To niesamowite miejsce nazywa się „Dzikie Spa” i trochę Wam o nim opowiem 😉

Najpierw zakochałem się w Marice i Marku – wówczas jeszcze parze narzeczonych, a wkrótce małżeństwie z Dusznik. Poznaliśmy się na szkoleniu z ruskiej bani (a jakże!). Przyjechali do Starachowic – piękni, młodzi, pełni zapału, zakochani w sobie i zakochani w naturze.
Obserwowałem na Facebooku jak z miłością budowali swoje Dzikie Spa i z każdym miesiącem upewniałem się w postanowieniu, że choć mam do nich tak strasznie daleko – muszę to kiedyś zobaczyć na żywo!

Na całe szczęście pomysł ferii w Dusznikach-Zdroju podchwyciła moja lepsza połowa i koniec końców wyruszyliśmy pociągiem z Kielc do Wrocławia, z Wrocławia do Kłodzka, by w końcu wylądować w Dusznikach.
Samo miasteczko i okolice – przepiękne! Jeśli ktoś z Was nigdy nie był – polecam!
Ale to, co zostawiliśmy sobie na deser, czyli wizyta w Dzikim Spa u Marka i Mariki, to była uczta dla zmysłów!

Dzikie Spa położone jest zupełnie na uboczu, z dala od zabudowań. Przed naszymi oczami rozciągał się widok gór, a nocą – rozgwieżdżone niebo. I to jakie niebo! Nigdzie nie widać tak gwiazd, jak tam!

Byliśmy sami, we dwójkę, więc całe spa było dla nas. Był 15 lutego, dzień po Walentynkach, podobno obchodzi się wówczas dzień singla 😉 Na miejscu powitał nas gospodarz – Marek, który oprowadził nas po swym królestwie. W malutkim domku z napisem „Miłość” mogliśmy swobodnie się przebrać, zostawić rzeczy, czy schronić się na wypadek niepogody. W saunie czekały na nas seanse z kadzidłem i masaż witkami.

Po drugim seansie Gospodarz zostawił nas samych, byśmy mogli swobodnie skorzystać z sauny. W międzyczasie pojawiła się z poczęstunkiem gospodyni spa – Marika. Ugościła nas naparem z ziół, sokiem ze świeżo wyciskanych owoców i ciasteczkami z konfiturą.

Z niewielkiej odległości przyglądały się nam sarenki, zaciekawione nowymi gośćmi.
Ktoś powie – po co jechać na drugi koniec Polski, żeby posiedzieć w saunie? Ktoś inny zapyta, co nadzwyczajnego jest w ogrodowej saunie postawionej na uboczu?

Ale Dzikie Spa to przede wszystkim niespotykana nigdzie indziej energia Mariki i Marka. To dbałość o najmniejsze szczegóły. To zaopiekowanie się gośćmi, jakiego nie doświadczyliśmy nigdzie indziej, a umówmy się – odwiedzamy od lat różne miejsca w Polsce i w Europie 🙂

To doświadczenie natury, bez oszukiwania. Jak dym to z drzewa, które właśnie porąbano, jak witki to z okolicznego lasu, jak napar to z ziół zebranych w ogrodzie.

No i zakochałem się. W saunie na końcu Polski. Ale obiecałem sobie, że wrócę. Bo nie miałem okazji skorzystać z outdoorowej wanny, a Marek buduje już ruską banię. Trzymam kciuki!


Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *